z cyklu – jak to się wszystko zaczęło?
Zacznę od jednego z ważniejszych wydarzeń w mojej karierze – udział w zawodach #AeroDesign w 2001r. na Florydzie/USA.
Jako członek koła naukowego wydziału #MEiL Politechniki Warszawskiej i już doświadczony modelarz, w roku 2000 zostałem zaproszony do udziału projekcie AeroDesign. Zawody z wieloletnią tradycją, rozgrywane w USA polegały na zaprojektowaniu konstrukcji płatowca o możliwie największym udźwigu, sam projekt i obliczenia były tak samo ważne jak wykonanie lotu z przewidzianym wcześniej ładunkiem. Po 20 latach nie pamiętam wszystkiego, ale przy masie samolotu w okolicach 5kg, podnieśliśmy ładunek rzędu 20kg, konstrukcja ekstremalnie wysilona na granicach rozpadnięcia się w powietrzu.
Każdy zespół miał do dyspozycji jeden model silnika (chyba 15 cm3), paliwo tankowane przez organizatora, aby uniknąć stosowania niedozwolonej mieszanki.
W tamtych latach byliśmy jedyną drużyną z Polski, jednak poprzednie ekipy wypracowały już silną pozycję zawodników z PW, wygrywając dwa razy z rzędu i przekazując nam ogromną dawkę wiedzy bez której kolejne sukcesy, nie byłyby możliwe. Przed nami ogromna presja aby jako pierwsza drużyna w historii tych zawodów wygrać trzeci raz z rzędu.
Zbudowaliśmy dwa płatowce, dwie ekipy, 6 studentów i 2 studentki (pozdrawiam wszystkich, twarzy nie zamazuję, każdy już wygląda inaczej a wstydzić też się nie ma czego :)). Każdy odpowiedzialny za swój kawałek tortu, ja jako jeden z dwóch #pilotów oraz brałem udział w zdecydowanej większości budowy. Samolot w 95% z #kompozytów, szklanych, węglowych, kevlarowych plus kilka procent niezastąpionej sklejki i balsy.
Rozpiętość rzędu 4 metrów bez rozkładanych skrzydeł aby zmniejszyć masę, utrudniała transport za ocean, PLL LOT oraz ówczesna Telekomunikacja Polska, sypnęły kasą dla studentów dając nam duże możliwości organizacyjne przedsięwzięcia.
Polecieliśmy do Chicago, wynajęliśmy dwa duże vany, zapakowaliśmy walizki na dach i ruszyliśmy w 30 godzinną podróż nonstop na Florydę (mając 20 lat to jest możliwe).
Przed zawodami mieliśmy 7 dni na testy i wykończenie modeli, jeden z testowych samolotów rozbiliśmy z powodu awarii przedniej goleni przy starcie. Samolot zjechał ze skarpy, oderwał się co prawda ale przy zbyt niskiej prędkości, wzorowo się „przeciągnął” i rozbił.
Zawody przebiegły dość gładko, nasz zespół nie rozbił już żadnego #samolotu, wykonaliśmy kilka lotów, wcześniej wygłaszając prezentację przed komisją.
Wynik – zajęte 1 oraz 3 miejsce. Drugie miejsce (chyba) Brazylia.
Kolejne trzy tygodnie podróżowaliśmy po #USA ciesząc się z sukcesu, przejechaliśmy kilkanaście tysięcy mil, Chicago – Floryda – Nowy Orlean – Las Vegas – Grand Canyon – Aspen – Chicago, zwiedziliśmy wiele miejsc, których pamięć mam do dzisiaj a nawiązane kontakty procentują dosłownie do dnia dzisiejszego.
Jak jednak się tam znalazłem oraz po co wróciłem ponownie do #Nevady po 17 latach znowu latać #dronami wśród profesjonalistów – w następnych wpisach!